Spotkanie z Agatą to była prawdziwa przyjemność. Pogoda długo dawała się nam we znaki i umawiałyśmy się przez dobrych kilka miesięcy. Ciągle coś nie tak. Przede wszystkim kwiecień, w którym padał jeszcze śnieg, potem maj i niekończące się deszcze, aż wreszcie czerwiec spojrzał na nas łaskawszym okiem.
Fotografowanie w samo południe to trudna sprawa, ale też nie pozbawiona pewnego magicznego uroku.
Upał, lato, cisza i bzyczące owady…. klimat wyjęty żywcem z literatury Marqueza… na kilka godzin przeniosłyśmy się w trochę odrealniona, senną atmosferę łąk i starej opuszczonej chałupy.
Zapraszam do oglądania.
Na koniec obowiązkowy “dziubek” ;)